Niegdysiejszy król alternatywnego popu wystąpił w telewizji aktywnie wspierającej Prezydenta USA Donalda Trumpa. W zeszłym tygodniu był obecny pod Kapitolem w dniu, w którym terroryści wdarli się do gmachuz
To naprawdę nie sen? Chyba nie.
Kilka zdań wstępu: Fanem muzyki Ariela jestem od kilkunastu lat. Widziałem go kilkukrotnie na żywo, zdarzyło nam się wspólnie pić wódkę. Z żalem przyjmuję, że być może nie usłyszę już nigdy jego nowych kawałków (bo Pink przez dwie dekady swojej kariery trzymał równą, wysoką formę). Nie winię go za to, że ma inne poglądy niż ja. Ale fakt, że pojawił się na wizji z człowiekiem, który w białych rękawiczkach promuje nacjonalizm, rasizm i ksenofobię w jednej z największych stacji telewizyjnych w USA, jest dla mnie nie do przejścia.
Jak do tego doszło ledwo w tydzień? Oto skrót: 6 stycznia, Ariel Pink i John Maus (także wybitny muzycznie outsider autorskiego popu) pojawili się pod budynkiem Kapitolu w dniu, w którym miano potwierdzić zwycięstwo Joe Bidena w ostatnich wyborach prezydenckich. Do gmachu wdarły się setki popierających Trumpa terrorystów. W wyniku zamieszek zmarło 5 osób. Badające sprawę FBI sukcesywnie ściga biorące udział w tych zdarzeniach osoby. Urzędujący nadal prezydent przez kilka dni nie potępił żadnego z uczestników, a amerykański Parlament rozpoczął procedurę impeachmentu, która ma postawić polityka w stan oskarżenia – zarzuca mu się wzywanie do insurekcji.
Jaka była reakcja wspomnianych muzyków? John Maus zamieścił na swoim Twitterze fragment Biblii. Pink napisał z kolei, że „był w DC, by pokojowo okazać wsparcie prezydentowi” oraz „pojawił się na wiecu pod Białym Domem, a potem poszedł do hotelu się zdrzemnąć”. Pytany o względy bezpieczeństwa związane z pandemią odwrócił kota ogonem i wskazał na trwające od pół roku protesty pod szyldem Black Lives Matter.
Ledwie dwa dni później po tych „wyjaśnieniach”, wydająca od kilku lat płyty Pinka wytwórnia Mexican Summer ogłosiła, że natychmiastowo kończy współpracę z artystą (jeszcze w tym miesiącu miała wydać reedycji jego starych albumów). Informacji nie towarzyszyły żadne dodatkowe wyjaśnienia – niektórzy zaczęli twierdzić, że to forma cenzury i kneblowania osób o innych poglądach (Pink aktywnie wspierał Trumpa w social mediach). Gdy jednak zwrócić uwagę na fakt, że autor „Round and Round” nawet słowem nie odniósł się do przemocy sprowokowanej przez reprezentantów tego samego obozu politycznego, łatwiej szukać przesłanek ku tej decyzji. Wydawcy są prywatnymi firmami i, zapewne, nie chcą być kojarzeni z tego rodzaju kontrowersjami.
Ariel, zapewne pod naporem setek lub tysięcy hejterskich komentarzy, zniknął z social mediów. Gdzie znalazł platformę do bycia usłyszanym? W pro-trumpowskim Fox News. A konkretnie w programie Tuckera Carlsona – dzielnie stojącym u boku 45 Prezydenta USA dziennikarzu, który jest idolem, wierzących w supremację białych, nacjonalistów, rasistów i ksenofobów. Peany na temat jego pracy wyśpiewywali m.in. jeden z głównych amerykańskich alt-rightowców – Richard Spencer oraz były Wielki Mistrz Ku Klux Klanu – David Duke. Pink spowiadał się Carlsonowi z bycia zcancelowanym za swoje poglądy oraz pokojowy protest. Poruszony opowiadał, że został pozbawiony źródła dochodów oraz nie stać go na prawnika. – Gdy racjonalni ludzie, tacy jak ty, są niszczeni, wszyscy powinni to zauważyć – powiedział mu czule ultraprawicowy dziennikarz.
Pomijając absurd tego kilkuminutowego materiału, jestem w stanie zrozumieć desperację Pinka. Ma prawo uważać, że ta konkretna sprawa została rozdmuchana przez internet i może ciążyć na całym jego życiu. Czy to usprawiedliwia wymienianie się uprzejmościami z człowiekiem, którego pasją jest sianie nienawiści do imigrantów i szerzenie niepotwierdzonych informacji oraz powielanie nieprawdziwych stereotypów? Nie, w żadnym wypadku. Pink naprawdę zcancelował w ten sposób samego siebie i najpewniej nigdy nie odbuduje swojej kariery.
To nadal nie wszystko. W dniu emisji wywiadu (a dokładnie na kilka godzin przed jego premierą), w internecie pojawiły się szczegóły dotyczące toczącego się przeciwko muzykowi postępowania sądowego. Pink został oskarżony przez swoją byłą dziewczynę m.in. stosowanie psychicznej i fizycznej przemocy, świadome zarażenie jej chorobą weneryczną oraz dystrybucję jej nagich zdjęć bez jej wiedzy i zgody. Dokładniejszy opis całej sprawy można znaleźć pod tym linkiem. Była partnerka Pinka poinformowała także wcześniej o wszystkim wytwórnię Mexican Summer – jest więc duża szansa, że te oskarżenia także miały wpływ na decyzję o zerwaniu z nim współpracy.
W ciągu ostatniego tygodnia w życiu Pinka zadziało się bardzo dużo. To jeszcze nie koniec kariery, która jeszcze niedawno wydawała się błyskotliwa i godna uznania. Morał jak na razie jeden: Każdy powinien być odpowiedzialny za swoje czyny, niezależnie od tego jak dobrą sztukę tworzy.